Tagi
Dziś przyszła mi myśl poruszenia wspólnego wychodzenia na niedzielną Eucharystię, w sensie z żoną, oraz z dziećmi jeśli je mamy i w tym przypadku jest to jeszcze ważniejsze, a dlaczego zaraz napiszę.
Często się tak zdarza że małżonkowie chodzą oddzielnie do kościoła, albo co gorsze jedno z nich nie chodzi (oczywiście każdy ma swoje sumienie i wolną wolę, żeby zaraz nie było że narzucam każdemu wiarę i do tego praktykę w tej wierze). Jeśli są to osoby dorosłe wierzące, to jak najbardziej zachęcam do wspólnego wyjścia na niedzielną i nie tylko Eucharystię, jest to okazja współmałżonków do pogłębiania relacji ich małżeństwa z Bogiem.
Każda Eucharystia z żoną/mężem jest pamiątką zawarcia sakramentu, tak jak w dniu ślubu staliście razem przed ołtarzem i składaliście sobie śluby, tak i na każdej Eucharystii stoicie razem przed tym samym Bogiem, z tą samą osobą, więc wydaje mi się że warto o tym pomyśleć, kiedy następnym razem udacie się do Kościoła i podziękować za wspólnie przeżyte chwile i te lepsze i te gorsze.
Z kolei też spotykam się często że jedno z małżonków, przeważnie jest to żona, choć pewnie zdarza się że i mąż, z samymi dziećmi idzie na mszę, a w domu pozostaje drugie z rodziców i jeszcze jest zrozumiałe, jeśli idzie na inną godzinę z jakiś ważnych powodów, ale bywa też i tak że nie chodzi wcale. Wiele z takich osób deklaruje się że jest wierzącymi katolikami, ale nie praktykującymi.
Zacytuję tu jednego z księży w mojej parafii na ostatnim kazaniu które miał okazję głosić: „Nie słyszałem większej głupoty w społeczeństwie na temat wiary, że jestem wierzący, a nie praktykujący. Jesteś Nie wierzący i Nie praktykujący.”
A teraz spójrzmy na to jak to odbierają nasze dzieci:
Mama albo tata idą sami z dziećmi do kościoła i już w momencie zbierania się może być problem typu: a drugi rodzic nie idzie więc i ja nie chcę iść – gdyby szli oboje nie było by tego wywodu ze strony dzieci.
Dziecko może powiedzieć: tatuś, albo mamusia nie wierzy w Boga bo nie idzie na mszę, albo powie wierzy, ale twierdzi że chodzić nie musi, to i ja nie chcę iść skoro to nie jest takie ważne.
Ileż to razy w przeróżnych okolicznościach dziecko wybiera stronę rodzica, u którego w jego mniemaniu ma lepiej, łatwiej, wygodniej ? Zgodzicie się rodzice ? Jak tata coś każe, a mama nie, to kto w tej chwili jest lepszym dla dziecka ? A jak powinno być ? Oczywiście powinniśmy mieć wspólne jednakowe zdanie w stosunku do dzieci, żeby nie przechylać szali na jednego z rodziców z którym dziecko będzie się zgadzało, a z kolei z drugim już nie.
Kolejna sprawa będąc razem z dziećmi podczas mszy jeśli jest ich więcej niż jedno zawsze łatwiej parze ogarnąć pociechy niż robić to w pojedynkę, gdy jedno płacze, a drugie biega po kościele.
Następna sprawa, czym skorupka nasiąknie za młodu, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele zachowań dzieci na dorosłość wynoszą z własnego domu. Jeśli w domu nie było praktyki wspólnego wychodzenia na niedzielną Eucharystię razem to istnieje duże prawdopodobieństwo, że dorosły syn, czy córka również nie będzie widziała takiej potrzeby, a później ich dzieci i tak dalej, schemat może się powielać przez pokolenia.
Jeżeli nam zależy aby dzieci miały autorytet w wierze i w przeżywaniu Eucharystii to dajmy im piękny przykład tego my jako rodzice, idźmy wspólnie, pokażmy dzieciom jak to ma wyglądać.
Tyczy się to nie tylko wspólnej Eucharystii, ale również i modlitwy z dziećmi, ale o tym może innym razem ….
Kończąc ten wpis pozostawiam wam czytelnicy pytanie: Czy warto wspólnie, rodzinnie wybierać się na niedzielną Mszę Św. ? Argumenty są powyżej, a co sami uczynicie to już wasza wolna wola.
Oczywiście wiem że są momenty iż nie da się czasem tego uczynić, ale inaczej to wygląda gdy kilka razy w roku się nie da, a inaczej gdy dzieje się to co niedzielę.